Kobieta, która za pomocą wysokich butów oraz innych garderobianych
sztuczek przywiedzie statecznego obywatela do małżeństwa, może zostać oskarżona
o czary stwierdził w XVII w angielski parlament. Zaczynam wierzyć, że to
przeświadczenie leży u podstaw projektowania współczesnej przestrzeni
miejskiej.
Jak większość kobiet kocham buty na obcasach. Wprost nie
wyobrażam sobie świata bez pięknych szpilek. Jako estetce wystarczy mi
świadomość tego, jak pięknie wygląda kobieca sylwetka w butach na wysokim
obcasie. I mimo iż wiem, że chodzenie w wysokich obcasach ma również wiele
minusów, to nie potrafiłabym z nich zrezygnować.
Kobiety noszą wysokie obcasy, gdyż dzięki nim czują się
bardziej seksowne i kobiece, co dodaje im pewności siebie. Ponadto wysokie
obcasy to najprostsza sztuczka, żeby dodać sobie wzrostu. A nie od dziś
wiadomo, że osoby wysokie są postrzegane nie tylko, jako bardziej kompetentne,
ale także jako atrakcyjniejsze.
Jestem przekonana, że argumentów za noszeniem wysokich
obcasów jest przynajmniej o jeden więcej niż tych przeciwko i lubię to swoje
przekonanie, tak jak cała rzesza kobiet będąca w stanie oddać ostatni grosz za
parę pięknych, designerskich szpilek. I to nic, że będą na nogach tylko raz, bo pasują tylko do jednej sukienki. Ale jak
wyglądają!
„Nic nie nada ci tak kobiecego wyglądu jak para wysokich obcasów. Gdyby
kobiety potrafiły oprzeć się szpilkom, nie byłoby mnie tutaj", mówi
projektant Manolo Blahnik. I trudno się sprzeczać z geniuszem branży modowo
obuwniczej.
Moi przyjaciele zwykle mocno się dziwią, gdy zdarzy się
im zobaczyć mnie na płaskim obcasie w innej sytuacji niż
turystyczno-sportowej. Nie rezygnuję z
butów na wysokim obcasie ani w kontaktach prywatnych ani tym bardziej w
biznesowych. Niestety ma miłość do wysokich obcasów jest wystawiana na poważną
próbę przez projektantów nowych przestrzeni miejskich i terenów należących do
kompleksów biurowych. I czasami zastanawiam się, czy nie jest to jeden z elementów
wielu pułapek systemowych na kobiety, którym nieopatrznie zachciało się
pracować lub prowadzić biznes poruszając się na obcasach. Jak pułapki, z którymi musi zmierzyć się
poszukiwacz skarbu zanim do niego wreszcie dotrze, tak ja muszę ratować swoje
kochane szpilki przed zasadzkami stworzonymi po to, by kobiety na obcasach nie
dotarły na umówione spotkanie w nowoczesnym biurowcu. Przez lata obserwacji wyodrębniłam kilka
systemów pułapek i opracowałam sposoby radzenia sobie z nimi.
Zacznijmy od Flekożercy.
To bardzo perfidna istota,
którą umieszcza się na drodze prowadzącej do niektórych budynków publicznych.
Pożywieniem tej istoty są fleki z wysokich obcasów. Flekożerca charakteryzuje
się skupiskiem flekowych zwłok poutykanych w wąskich szparach pomiędzy kostką
brukową. Zadziwiające jest to, jak często Flekożercę umiejscawia się na dojściu
do nowoczesnych biurowców, w których większość pracowników stanowią kobiety.
Istnieją dwie sprawdzone metody radzenia sobie z
Flekożercą.
Pierwsza z nich – zdjąć buty i przekroczyć Flekożercę na boso
śmiejąc się do niego szyderczo- „będziesz głodny, draniu”. No, cóż czasami
nasze szpilki nie są warte ryzyka i skoro kochamy je tak bardzo, jak
deklarujemy, teraz jest właśnie ten moment, by to udowodnić.
Drugi sposób
wymaga odrobinę wprawy, ale można w nim dojść do mistrzostwa. Sama stosuję go z
dużym sukcesem i polecam wszystkim kobietom, które jednak wolą pozostać w
obuwiu. Przemieszczamy się po Flekożercy na palcach nie dotykając obcasami
ziemi. Jest to forma mocno drażniąca Flekożercę. Smakowite fleki przesuwają się
parę milimetrów nad nim, a on nic nie może z tym zrobić.
Endorfiny
szczęścia wydzielone po pokonaniu złośliwego potwora pomagają jeszcze odważniej spojrzeć w
oczy kolejnym wyzwaniom dnia. W końcu każdy facet od dziecka marzy o
pokonywaniu potworów, a my, kobiety, musimy sobie z nimi radzić wielokrotnie
każdego dnia. Każde takie zwycięstwo smakuje cudownie!
Zdarza się jednak, że złośliwy zjadacz fleków przesunie
nam kostkę brukową i nasz obcas dotknie ziemi na tych parę strasznych sekund
wystarczających do zeżarcia naszego fleka.
O ile mamy tego świadomość, walczmy o
niego z Flekożercą!
Istnieje duża
szansa, że uda się nam go znaleźć na cmentarzysku fleków i odebrać.
Niestety
starcie z Flekożercą potrafi być niszczące dla naszego pięknego i drogiego obcasa.
Jednak w tej materii bardziej niebezpieczna jest inna
pułapka na kobiety w wysokich obcasach czyli niszcząca nasze piękne obcasy Tarka
z ostrych kamyków, którymi wysypane są parkingi.
W momencie przyjechania na spotkanie
biznesowe w wysokich obcasach i otwarcia drzwi od samochodu na takim parkingu
mam w głowie jedną myśl „Nie wysiadam!”
Potem pojawia się bardziej racjonalna: „
Przecież muszę być na spotkaniu. Zaraz, zaraz, czy jest tu ktoś kto mnie
zaniesie do drzwi biurowca?”
W takich momentach dobrze ,że nie ma w
pobliżu projektanta tego obiektu. Ilość klątw jaka by spadła z moich ust na
jego głowę i wszystkie jego pokolenia, przygniotła by największego sceptyka
voodoo.
Bo, co ma zrobić kobieta, która
ma na nogach piękne, drogie szpilki, za kilka minut bardzo ważne spotkanie z
Bardzo Ważną Osobą w luksusowym biurze w super nowoczesnym oszklonym biurowcu, a przed sobą do pokonania 30 metrową pułapkę wysypaną ostrymi kamieniami?!
Nie może zdjąć butów, bo porani sobie stopy i porwie
pończochy, nie uda jej się przebiec na paluszkach, bo zapadając się w
krwiożerczą Kamienną Tarkę zniszczy sobie czubki butów. Trzeba jakoś nad nią
przefrunąć.
Z dwojga złego ryzykuje.
Najpierw bacznie przepatruje teren.
Określa, gdzie jest bardziej stabilna nawierzchnia i wytycza w myślach najbezpieczniejszą trasę. Bierze głęboki wdech i rozpoczyna akcję specjalną o kryptonimie: Lot nad
Kamienną Tarką.
Stojący z boku
obserwator mógłby odnieść wrażenie, że miotająca się po parkingu w różnych
kierunkach, w dziwnych podskokach i długich susach kobieta na chwilę zapomniała, gdzie chce dotrzeć. Nic
bardziej mylnego. Ona to świetnie wie i właśnie próbuje to osiągnąć nie
ryzykując utraty ukochanych szpilek oraz ponoszenia kolejnych wydatków na nowe.
Dlatego też udając, że nagle grawitacja nie działa, a ona jest lżejsza niż
motylek, a przy tym klnąc pod nosem, równocześnie modląc się o jak najmniejsze
straty w obcasach, stara się dotrzeć do oszklonych drzwi biurowca.
Czasami mamy szczęście i w jedną stronę kończy się
jedynie na małej rysce na obcasie. Ale to nie koniec akcji Lot nad Kamienną
Tarką.
Bo nie można zapominać ,że do samochodu jednak trzeba będzie wrócić!
Do podobnego typu pułapek zastawionych na kobiety w
wysokich obcasach zaliczam również Wściekłe Skrobaki Obcasów, wśród których królują metalowe kratki
parkingowe wypełnione piachem, trawą lub najbardziej złowieszcza z pułapek na
obcasy czyli połączone siły Wściekłego Skrobaka z Kamienną Tarką.
Sojusz Wściekłego Skrobaka z Kamienną Tarką to poważna
przeszkoda.
Zasadzka ta kosztowała mnie wiele zniszczonych obcasów i łez, gdy
krótko po zakupie musiałam się żegnać z przytwierdzonymi do nich butami.
Dlatego się zawzięłam i skoro tendencja w projektowaniu parkingów przed biurowcami nie znika, a ja muszę tam czasami
parkować, wypracowałam metodę radzenia sobie z tą pułapką. Jest to mix sposobu skutecznego w przypadku
Flekożercy oraz Kamiennej Tarki- czyli Balans i Lot.
Należy tak celować robiąc susy nad pułapką, by odbijać
się na palcach tylko od wystających krawędzi metalowej kratki utrzymując
jednocześnie obcasem kilku milimetrowy odstęp od kamieni. Wiem, że to dziwaczne
i karkołomne, ale skoro potrafię biegać w szpilkach, gdy to konieczne, mogę
również w nich skakać. Gdy to konieczne. I wcale mi nie przeszkadzają
spojrzenia mężczyzn w swoich butach na płaskich podeszwach maszerujących pewnie
po kamieniach. Jeśli im moje skoki
przeszkadzają, to niech mnie przeniosą przez parking. Albo zainstalują gumowe
ścieżki, po których kobiety w wysokich obcasach godnie i bezpiecznie wyjdą z
parkingu.
Zaskakuje mnie też brak wyobraźni architektów przy
projektowaniu otoczenia biurowców oraz obiektów użyteczności publicznej. Czyżby
nie było wśród nich kobiet chodzących w szpilkach? Przepiękne ażurowe betonowe
elementy architektury ogrodowej, przeplecione zieloną trawą, ziemią lub
żwirkiem w wielu odcieniach zdobią otoczenie biurowca wijąc się w postaci
ścieżek spacerowych, placyków czy dojść do ławeczek. Z okien biurowca widok
jest uroczy. Wśród nich dynamicznie przemieszczają się mężczyźni i ostrożnie
stąpają wpatrzone pod nogi kobiety. Ze skupionym wzrokiem przy każdym kroku podejmując
ważną decyzję mogącą skutkować skręceniem kostki, złamaniem obcasa,
zniszczeniem buta lub zgubieniem fleka, a w najmniejszym wypadku ubrudzeniem ziemią
lub błotem obcasów na całej długości. Chodzenie z oklejonym błotem obcasem nie
jest może jeszcze niczym strasznym, stwierdzi niejeden mężczyzna. Owszem.
Zakładając, że obcas jest czarny i nie będzie na nim brunatnych śladów po
błocie. A co jeśli tak nie jest?
Wracałam niedawno ze spotkania służbowego w towarzystwie
dwóch znajomych mężczyzn. Moi towarzysze energicznym krokiem przemierzali
przestrzeń między biurowcami, a ja z oczami wbitymi w ziemię, starając się nie
pozostać w tyle próbowałam nie stracić równowagi na alejce artystycznie
wyłożonej ażurowymi płytami.
W końcu się poddałam i wyjaśniłam, że musimy
zwolnić, bo w tym tempie albo skręcę nogę albo złamię sobie obcas. Poza tym na
tej nawierzchni widzę dla siebie tylko dwie opcje dotarcia do samochodu albo będę
szła wężykiem po falistych liniach obsypanych żwirkiem i oni będą kluczyć ze
mną, albo też będę wolniej i na palcach stąpać w prostej linii z krawędzi na
krawędź.
Przez dłuższą chwilę panowie zastanawiali się, czy nie żartuję. Po
czym dokładniej przyjrzeli się nawierzchni oraz moim butom i przyjęli moją wizję
dalszej wędrówki mocno zwalniając kroku.
Niedawno ofiarą ataku pułapki zastawionej na kobiety w
wysokich obcasach padła premier Ewa Kopacz. Wszystkie media z satysfakcją
podały, że pani premier zgubiła but wychodząc z budynku lotniska wojskowego w
Warszawie w trakcie podróży służbowej do Brukseli.
Pani premier, jako znana miłośniczka wysokich
obcasów, stała się idealnym celem dla ataku jednej z najwredniejszych pułapek
zastawionych na szpilki, czyli Szpilkołapki.
Jest to paskudny rodzaj niezwykle wyrafinowanej i
złośliwej istoty, która najczęściej przybiera postać metalowych wycieraczek
przy drzwiach do obiektów użyteczności publicznych. Są to miejsca, w których zwykle
wszyscy się śpieszą i rzadko patrzą pod nogi.
Szpilkołapka z daleka wygląda niegroźnie i zlewając się z posadzką
stwarza wrażenie jakby prawie nie istniała. Przy czym, mając zajętą głowę
sprawami dla których wchodzimy do budynku lub z niego wychodzimy, jest ostatnią
rzeczą o jakiej byśmy pomyślały.
A to duży błąd. I na pewno nie jedna z nas boleśnie przekonała się o jej obecności, gdy już było za późno.
Szpilkołapka mimo sympatycznej nazwy to bardzo groźna
pułapka.
Jej zadanie to chwycić nasz obcas i nie puścić, nawet gdyby miało to
się skończyć jego oderwaniem, złamaniem, zniszczeniem buta, a dla nas bolesnym
upadkiem, skrętem kostki czy innymi nieprzyjemnościami związanymi z faktu, iż Szpilkołapka
zawsze dba, by nasza porażka miała świadków. Zawsze. Czasami nawet zapewni
sobie rozgłos w mediach. Niestety.
Jak ustrzec się przez perfidną i bezwzględną
Szpilkołapką?
Jak i na wszystkie pułapki, na tę również jest sposób.
Należy
pamiętać, że uwielbia się ona czaić w drzwiach wejściowych do obiektów użyteczności
publicznej i nawet, jeśli myślimy, że jej nie ma, to ona tam jest i czuwa.
Zwarta i gotowa do akcji. Nie wolno nam o tym zapominać.
Dlatego dobrze jest
wziąć mały rozbieg i dużym susem przeskoczyć ją odbierając jej wszelkie szanse
na atak.
Można też spróbować metody Balans i Lot.
Spokojnie i w skupieniu, na
paluszkach pokonać jej terytorium trzymając obcasy w bezpiecznej odległości od
jej łapczywych szczęk.
Tu nie doradzam pośpiechu. Szpilkołapka działa
błyskawicznie, a ryzyko piruetu wokół własnej osi a’la pani premier, czy upadku
na kolana z jednoczesnym głośnym okrzykiem, by później znaleźć swoje zdjęcie w
postaci Memu w internecie, jest zbyt duże.
Bycie kobietą na wysokich obcasach w męskim świecie
biznesu nie jest łatwe.
Choć przecież dzieje wysokich obcasów wskazują , że na przestrzeni wieków nosili je zarówno mężczyźni, jak i kobiety
Pierwsze buty
na obcasie należały do mężczyzn. Obcasy służyły im do tego, by buty nie wysuwały się
ze strzemion w siodle. W tamtych czasach to kobiety chodziły na płaskich
podeszwach.
Do czasu, gdy Katarzyna Medycejska wpadła na pomysł wykorzystania obcasów do skutecznego uwiedzenia króla Francji Henryka II. Od tej pory obuwie stało się czymś więcej, niż tylko ochroną stóp.
Carine Roitfeld, była redaktor naczelna paryskiego
wydania Vogue, powiedziała: „Zawsze noś wysokie obcasy. Tak, dają Ci siłę. Inaczej
się poruszasz, inaczej siedzisz, a nawet mówisz inaczej”.
OK, zawsze to może przesada.
Kiedy idę na spacer z
psem, albo do pobliskiego sklepu to wkładam trampki. Kiedy pada deszcz idę w
kaloszach, a zimą spaceruję w śniegowcach.
Jednak, kiedy zmierzam na spotkanie biznesowe, konferencję,
szkolenie czy inną sytuację służbową ubrana zgodnie z biznesowym dress code, chciałabym mieć pewność, że nie zostanę znienacka zaatakowana przez jedną lub
kilka z wymienionych wyżej pułapek.
Nawet, jeśli
znam sposoby, jak sobie z nimi radzić.
Ten tekst znajdziecie również na łamach magazynu Dolce Vita - Celebrujemy Życie
Ten tekst znajdziecie również na łamach magazynu Dolce Vita - Celebrujemy Życie